Zimowy spacer na Magurę Małastowską

Bartosz Radwan, 13 lutego 2021  
Kategorie: 

Zimny, ale i słoneczny lutowy poranek był doskonałą okazją, by wybrać się na Magurę Małastowską. W warunkach letnich dobiegałem tam w nieco ponad godzinę, ale warunki zimowe niekiedy drastycznie zwiększają czas przejścia – tak było i tym razem.

Opis trasy

Odległość z Polany Radwanówka do Schroniska PTTK im. Stanisława Gabryela na Magurze Małastowskiej to około 8,5 km i ponad 500m  różnicy – w warunkach letnich pokonują tą trasę spokojnym biegiem w 1:15h - dzisiaj miało być trochę inaczej. Po stosunkowo łagodnym grudniu i styczniu nastał srogi luty z temperaturami poniżej -20°C w nocy i dość obfitymi – jak na ostatnie lata – opadami śniegu. Ciężko jednoznacznie określić grubość pokrywy śnieżnej – nie jest ona wszędzie taka sama, wiatr zwykle wywiewa śnieg z otwartych powierzchni i odkłada jego depozyty w miejscach, gdzie wytraca prędkość. Dość powiedzieć, że u nas, na wysokości około 500m n.p.m białego puchu było co najmniej po kolana.

Pierwsze około 4 kilometry pokonujemy starą drogą na Oderne która jest w zimie utrzymywana, jej pokonanie nie stanowi żadnej trudności. W okolicach Wierchu (620m n.p.m) skręcamy na południowy wschód i podążając żółtym szlakiem brniemy w głębokim śniegu, nieco zmrożonym śniegu –  przy takiej pogodzie ślady są zawiewane dość szybko. Jest nas trzech – 2 dorosłych i jeden siedmiolatek – to jest pierwsza tak długa wycieczka Szymka w takich warunkach. Chłopak dostaje prezent od losu – o ile my, dorośli zapadamy się co 2…3 krok po kolana, albo pas w śnieg, on generuje tak niewielkie obciążenia, że jedynie sporadycznie i raczej nie głęboko zapada się w śnieg. Pozostałe do schroniska około 4km pokonujemy ponad 2 godziny. Marsz jest forsowny, ale wysiłek wynagradzają co chwilę piękne widoki. Pewną wartością tej wycieczki jest też pokazanie dziecku, że nie trzeba mieć spodni za 1000PLN oraz butów za 2000 aby podejmować takie aktywności. Sprzęt jest ważny, szczególnie gdy poruszamy się blisko granic naszych możliwości, ale wysiłek jaki trzeba pokonać zwykle jest ten sam, niezależnie od ceny spodni czy butów – one za nas nie wyjdą, mogą nam pomóc lub – w ekstremalnych sytuacjach wręcz uratować zdrowie, czy życie, ale na takie aktywności Szymon ma jeszcze trochę czasu.

Docieramy do schroniska, zamieniamy kilka ciepłych słów z Luboszem, pijemy równie ciepłą herbatę i zastanawiamy się, czy wracać tą samą drogą, czy może wybrać inny wariant. Wiemy doskonale, jak wygląda żółty szlak i chociaż jesteśmy przekonani, że my – dorośli – dalibyśmy radę bezpiecznie wrócić tą sama drogą, to wybieramy nieco dłuższą trasę przez malowniczą Nowicę. Nie wiemy czy Szymon po drodze nie opadnie z sił, a to miał być zimowy spacer, a nie ekstremalna wyrypa, która być może zniechęciła by chłopaka do górskich wędrówek na dłuższy czas. Wariant jaki wybraliśmy prowadzi drogą, więc w razie utraty sił daje nam to możliwość poratowania się okazją lub nawet zorganizowanie jakiegoś transportu, ale okazało się, że nie było to konieczne.

Po Szymku było widać pewne zmęczenie, ale chłopak dzielnie dotarł na Polanę o własnych siłach, już po ciemku. Co ciekawe, my, dorośli usypialiśmy prawie przy stole, podczas gdy Szymon zregenerował się w ciągu pół godziny.

Całość wycieczki trwałą ponad 8 godzin, z czego około pół godziny spędziliśmy w okolicy Schroniska. Czas przejścia zapewne dało by się zredukować używając rakiet śnieżnych lub jeszcze lepiej nart typu backcountry - tego jeszcze nie mamy… trochę uprawialiśmy skitouring i takie narty mamy, ale natura skiturów niekoniecznie przystaje do niższych gór typu Beskid Niski.

Dla kogo jest taka wycieczka?

Czy dla każdego dziecka? Raczej nie – dla młoduch, nie zaprawionych w bojach turystów trasa ta może być zbyt męcząca. My znaliśmy tą trasę w warunkach letnich, znamy też możliwości naszych dzieci – właśnie dlatego 5-letni Mateusz został z mamą w Bocianówce. O ile spodnie za 1000zł nie są potrzebne, to jednak warto podkreślić, że sensowne buty, kurtka, warstwy termiczne, termos z ciepłą herbatą, latarka, naładowany telefon to podstawa, bez której nie powinnyśmy wyruszać w góry. Oprócz powyższego sprzętu równie ważne, a może i ważniejsze jest doświadczenie – nasze życie ostatnio się trochę pozmieniało, mamy mniej czasu i możliwości na aktywności górskie, mimo, że większość czasu spędzamy w górach. My doświadczenie zbieraliśmy przez wiele lat górskich wędrówek, zimą i latem, w różnych górach Europy.